Lato to wciąż najbardziej pożądana pora roku.
Z tym, że dla mnie lato zaczyna się wtedy, gdy słońce stapia mnie z asfaltem i czuję uderzającą bryzę gorąca wychodząc z mieszkania. To taki stan, kiedy rzeczywiście doceniam chłód między lodówkami w Biedronce. Zaczyna się od dwudziestu pięciu stopni, górna granica nie ma tu znaczenia. To jedyna pora roku kiedy doceniam swoje naturalne „piękno” i mam się w co ubrać. Jestem kolekcjonerką sukienek, gromadzę je od czasów gimnazjum. Wyciągając je latem, dokonuję szybkiej kontroli wpływu drożdżówek z ulubionej kawiarni na obwód talii. Dochodząc jednak do sedna, latem zwyczajnie świat wydaje mi się bardziej przyjazny, ludzie jakby mniej nerwowi. Chyba, że temperatura nie mieści się na termometrze, wtedy mamy sytuację odwrotną. Nade wszystko, jednak uwielbiam ten zapach. Szczególnie w sierpniu coś wisi w powietrzu. Jakaś taka magia. Mam to szczęście, że wciąż mogę się czuć jak nastolatka i celebrować wakacje jak dzieciak, co pewnie nie potrwa już długo.
Co polecam letnią porą:
♥ zatrzymać się. Ot zwyczajnie, zatrzymać, złapać chwilę, pomyśleć. Tak, w myśleniu, mogłabym osiągnąć mistrzostwo świata, gdyby ktoś wpadł na pomysł by uczynić z tego rywalizację.
♥ jechać na wieś, albo nad jezioro, gdzieś blisko natury i wybrać się na przejażdżkę rowerową pośród łanów zbóż, najlepiej o zachodzie słońca. Efekt wow gwarantowany, a ten zapach zamknęłabym w butelce.
♥ delektować się wieczorami. Zawinąć w koc, pić wino i oglądać gwiazdy. Moment w którym pierwszy raz odnalazłam na niebie mały i duży wóz pamiętam do dziś. Tak, brzmi fantastycznie zabawnie, jednak to była jedna z bardziej magicznych chwil w moim życiu. Gdy po 30 latach, ktoś w końcu wskazał mi, gdzie to wszystko leży. Nie ma innej opcji, to musiał być moment życia.
♥ nauczyć się czegoś nowego. W ubiegłym roku uczyłam się wspinaczki skałkowej, w tym roku uczę się programowania. To nie musi być coś wysokobudżetowego. Coś twojego. Gotowanie rosołu, też jest git. Ja nie umiem, może powinnam o tym pomyśleć.
♥ spotkać się z przyjaciółmi. Jesli jesteście w tej sytuacji co ja, że kilka razy w swoim życiu zmienialiście miejsce zamieszkania to koncept wydaje się idealny. Zawsze latem odwiedzam „moich ludzi”. Każde z nas mieszka w innym rejonie Polski. Coroczne, obowiązkowe przyjacielskie turnee krajoznawcze, czas rozpocząć. Spotykaj się z przyjaciółmi, póki są. Wiele rzeczy w twoim życiu ulegnie zmianie, wielu ludzi odejdzie. A przyjaciele znając cię od najgorszej strony – będą.
♥ odwiedzić nowe miejsce. I tu też nie chodzi odrazu o Palermo. Coś nowego, ot tyle.
♥ zadbać o swoje zdrowie. Jeśli cały rok odkładasz wszelkie badania na później zrób to teraz. Serio, uwierz mi niestety odkładanie swojego zdrowia na później nigdy nie popłaca, bo w momencie w którym najmniej się tego spodziewasz zdetronizuje całe twoje dotychczasowe plany. Lepiej dmuchać na zimne. Bez względu na wiek, po prostu to rób – badaj się.
♥ spełnić jakieś swoje marzenie. Cokolwiek. Malutkie, maluczkie.
♥ zrobić coś co wykracza poza twoją strefę komfortu. Nienawidzę szczerze tego określenia. Serio. Jednak tak, ja dołączyłam do Toast Masters. Będę uczyć się występować publicznie. To wykracza poza moją strefę komfortu bardziej niż skok ze spadochronem i wspinaczka tradowa. No może gdzieś pomiędzy.
♥ przeczytaj ksiażkę. Yhm, masz u szerokie pole wyboru. Na wypchanych po brzegi bibliotecznych półkach na pewno znajdziesz coś dla siebie.
♥ obejrzeć dobry film. Nie serial. Ja wiem, że seriale Netflixa są rewelacyjne i mogą rywalizować z dobrą kinematografią. Jednak szczerze polecam wycieczkę do kina. Tego lata jest tyle rewelayjnych premier, że sama nie mogę się zdecydować na co iść w pierwszej kolejności.
Udanego Lata!