Za co pokochasz Bośnię i Hercegowinę? cz. II

Zapraszam was na podróż po Bośni i Hercegowinie. Będę ją dawkować w porcjach, by dać wam chwilę na rozsmakowanie się. Mnie osobiście oczarowała nutą orientu i brakiem pośpiechu. Mam nadzieję, że was także zaciekawi kraj, w którym mimo brutalnych doświadczeń, ludzie są niezwykle życzliwi. To był stały element codziennego zaskoczenia. Zatem czy my na zachodzie, jesteśmy aż tak zagonieni codziennością i uprzedzeniami? Ponadto pokochacie tutejszy zwyczaj picia kawy, stopionej z zapachem papierosów niczym w filmie Jima Jarmusha, tylko w innym nastroju. Dostrzeżecie piękno tego kraju, ale też ślady wojny, które wywołują dreszcz na skórze.

W części pierwszej mogliście razem ze mną przenieść się do Mostaru. Tym razem poznamy jego okolice. Jeśli wybierzecie się do Bośni samochodem lub planujecie jego wypożyczenie, to do opisanych poniżej miejsc bez problemu dostaniecie się samodzielnie. Zapewne w niektórych można zatrzymać się dłużej, jednak moim zdaniem, jeden dzień zupełnie wystarczy. Natomiast my z uwagi na nasze wątpliwe kompetencje kierowania pojazdami czterokołowymi, zdecydowaliśmy się na zakup jednodniowej wycieczki z Mostaru. Kupiliśmy ją przez Internet, jeszcze przed wyjazdem do Bośni, tu klik.

Wycieczkowy bus miał nas zabrać bezpośrednio z hostelu w którym przebywaliśmy. Wszystko fajnie, gdyby nie to, że nie otrzymaliśmy żadnej informacji zwrotnej co do odbycia się wycieczki, trochę nas to zaniepokoiło. Dlatego postanowiliśmy odnaleźć w Mostarze lokalizację firmy, i to także nam się nie udało. Czujecie coś takiego? I tu nastąpił gwałtowny zwrot akcji. Zainteresowany naszym krzątaniem po dzielni pan, zaangażował się w poszukiwania firmy wycieczkowej. Bezinteresowna pomoc, coś co nie jest zjawiskiem powszechnym w Polsce, bynajmniej w mojej opinii. Całe szczęście okazało się, że firma istnieje, wszystko gra, wycieczka się odbędzie. Następnego dnia, o poranku lekko smaganym deszczem, przyjechał nasz przewodnik Tarik. Wyobraźcie sobie, że trafił nam się absolutny 'private tour’. Jako, że byliśmy tylko my a on przyjechał po nas osobówką.  Tarik oczywiście okazał się  świetnym kompanem. Bardzo otwarty i przyjazny, opowiedział nam kilka bośniackich ciekawostek. 

MUST SEE

  • Medugorje, to takie miejsce kultu w stylu częstochowskiej Jasnej Góry, tyle, że skromniej. Mnóstwo ludzi, mnóstwo pielgrzymów, w tym także z Polski, ofkors. Wiąże się z objawieniami maryjnymi, które cały czas są badane przez Kościół. Osobiście uważam, że ze spokojem można to miejsce pominąć. Jednak jak już byliśmy, postanowiliśmy zobaczyć to znane miejsce kultu. Szału nie ma. Tyle, że tutaj oczekiwania też każdy ma inne. Bo jeśli ktoś jest katolikiem a wiara jest ważną częścią jego życia, to z pewnością, ta trakcja wyda mu się ciekawa, warta uwagi i pewnie zatrzyma się tam dłużej. Można też przespacerować się na pagórek na którym do owych objawień doszło. My natomiast zrobiliśmy szybki obchód i fru dalej.

  • wodospady Kravice, trochę bajkowo, trochę magicznie. Sielska przyrodnicza perełka. Taki trochę cud natury. Huk spadającej wody i lekka bryza. Bardzo przyjemne miejsce, można się tu zrelaksować a także, co ciekawe, wykąpać. Z jednej strony trochę mi się to z naturalnością tego kompleksu kłóci, z drugiej strony w upalny dzień, pływać pod wodospadami, odpoczywać na kamieniu. Brzmi całkiem kusząco. Niestety w czasie naszego pobytu aura była raczej deszczowa. Natomiast w nielicznych momentach, w których zaświeciło słońce dało się dostrzec niesamowity kolor wody, który w połączeniu z zielenią dookoła wzbudzał we mnie skojarzenia z bajką Tarzan. Nie pytajcie dlaczego. Ciekawostka, przy zejściu nad wodospady można spotkać bardzo charyzmatycznego sprzedawcę rakiji, który także włada piękną polszczyzną. Ha! Wszystkich częstuje odrobiną na zachętę, bo oczywiście można też zaopatrzyć się w całą butelkę. Tu także Tarik wczuł się w rolę romantycznego fotoreportera, robiąc nam mnóstwo zdjęć.

  • Stare miasto Pocitelj, w tym miejscu można pospacerować kamiennymi uliczkami zagryzając lokalne specjały. My zdecydowaliśmy się na truskawki. Z góry twierdzy można podziwiać malownicze widoki na miasto, wstęgę Naretwy oraz meczet Sisam Ibrahima Paszy. Ale do rzeczy. Miejsce o tyle ciekawe, że faktycznie można tam pomyszkować po mnogości zakamarków. Nasz Tarik po przybliżeniu nam historii, wykonaniu kilku romantycznych zdjęć, zszedł do samochodu a my zostaliśmy by zajrzeć w przysłowiowy każdy kąt. Ponoć o historii miasteczka można powiedzieć wiele, a już na pewno, że była jak to w Bośni krwawa. W czasie naszej obecności nie spotkaliśmy tam zbyt wielu turystów. Na miejsce można wejść bez żadnych opłat, bynajmniej w czasie naszej obecności tak było.

  • Tekke Blagaj – niewielkie miasteczko, które słynie przede wszystkim z źródeł rzeki Buny oraz tekke czyli klasztoru derwiszy. To niezwykle fotogeniczne miejsce, woda wypływająca ze skalnej pieczary i wtopiony w skalną ścianę budynek. Po pierwszych zachwytach skupiliśmy się na rozkminach czy po skale nad klasztorem można się wspinać. No cóż. Okazało się, że faktycznie ktoś to robi. Tarik wrócił do samochodu, a my w strugach deszczu spacerowaliśmy. Zdecydowaliśmy się także na zwiedzenie klasztoru (kobiety muszą pamiętać o chuście), który wewnątrz jest bardzo ciekawym obiektem, choćby ze względu na zupełnie inne obrzędy religijne. Myślę, że modlitwa w takich obliczach natury, może być przyjemnym doświadczeniem.

Mimo iż od połowy naszej wycieczki lało jak z cebra, odwiedziliśmy wszystkie punkty. Niesieni ciekawością, naszymi eksploracyjnymi zapędami i niezmiernie miłym towarzystwem Tarika. Całość zajęła nam ok. sześciu godzin, od 9:00 do 15:00. Czy warto? Zawsze! Także polecamy!

A w następnej części już Sarajewo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *